wtorek, 7 lutego 2017

Cuda z nieba - wybierając dobrą drogę

  • O czym to jest film ?
Film opowiada historię 10-letniej dziewczynki - Annabel, która wiedzie spokojne życie wraz z rodzicami oraz dwoma siostrami jednak któregoś dnia zaczynają ją dręczyć dolegliwości brzucha. Lekarz, do którego zabrała dziewczynkę mama stwierdził uczulenie na laktozę. Jednak nawet po ograniczeniu produktów zawierających laktozę stan dziewczynki z dnia na dzień się pogarszał. Którejś nocy okropny ból budzi dziewczynę ze snu, a ta swoim krzykiem budzi rodziców, którzy zabierają ją do szpitala. Tam na początku stwierdzono refluks. Matka jednak nie wierzy w tę tezę i prosi o dalsze badania, z których wynika, że dziewczynka cierpi na motorykę jelit. Ordynator poleca rodzicom dziewczynki pewnego lekarza, który jest specjalistą w tego typu schorzeniach. Po długiej walce uda się jej zapewnić dziecku miejsce w klinice, co jest niemalże cudem. Dziewczynka regularnie jeździ do kliniki, dostaje specjalne odżywki, boryka się z napuchniętym brzuchem. W końcu zostaje w klinice i tam spędza tydzień. Podczas jednaj z nocy żali się mamie, że chce umrzeć. Podczas odwiedzin taty z siostrami jej samopoczucie się poprawia. W końcu może wrócić do domu. Tam podczas zabawy ze straszą siostrą wpada do dziupli w starym drzewie i spada na sam dół pnia. Akcja ratownicza strażaków trwała bardzo długo, jednak udaję się uratować dziewczynkę, która mimo znacznego upadku nie ma poważnych urazów. Po powrocie do domu opowiada rodzicom o jej wizji nieba i rozmowie z Bogiem. Po tym wypadku jej stan znacznie się poprawia. Kiedy znowu wracają do kliniki okazuję się, że dziewczynka jest całkiem zdrowa, pomimo tego, że chorowała na nieuleczalną chorobę.

  • Rozwiązanie problemu
Poprosiłam kilka osób o to, żeby odpowiedzieli na  dwa pytania, a mianowicie :  jaką rolę w Twoim życiu gra Bóg? kim On dla Ciebie jest?

odpowiedzi były takie:

>Kim jest dla mnie Bóg? Cóż, zostałem wychowany od najmłodszych lat w rodzinie katolickiej przestrzegających Dekalogu, chodzących do kościoła i obchodzących wszystkie święta Katolickie. Dorastając żyłem w wierze modliłem się, uczestniczyłem we mszy świętej. W późniejszym wieku dołączyłem do służby liturgicznej chcąc naprawić swoje relacje z Bogiem, gdyż uważałem, że je zaniedbałem. Służyłem kilka lat, w życiu wcale nie było coraz prościej robiło się wręcz przeciwnie. W trudnych chwilach prosiłem Boga o pomoc, o jakąś radę, znak, cokolwiek i nie otrzymywałem żadnej odpowiedzi. Musiałem radzić sobie sam, na własną rękę, ze swoimi problemami, których nie było mniej. Widząc to na przestrzeni lat zadałem sobie pytanie : czy Bóg faktycznie tam jest i chce pomagać ludziom, czy pomaga mi i mnie wspiera? W ostatnim czasie zacząłem w to mocno wątpić czy ktokolwiek jest tam na górze i patrzy na nas. Odpowiedzi nadal nie jestem pewien tak jak mojej wiary, nie mogę powiedzieć, że Bóg mnie opuścił i też nie do końca, że ja opuściłem jego i jego nauki. Momentami nie czułem się sam, ale tylko na chwilę później zostałem sam jak palec pośród swoich problemów biorąc je wszystkie na siebie i starając się nie poddać. Do dziś nie jestem pewien czy wierzę, czy wiara we mnie już umarła, czy Bóg mnie sprawdza, czy też może po prostu go nie ma? To jest pytanie dla każdego z Was, na które musicie odpowiedzieć sobie sami, ale w trudnych chwilach pamiętajcie o swoich prawdziwych przyjaciołach którzy Was nie opuszczą. A może to właśnie oni są darem od Boga?

>W moim Życiu Bóg gra rolę drugiego ojca. Jest dla mnie bardzo ważny. Dzięki Niemu jestem silna, wiem, że ktoś jest ze mnie dumny. Bóg jest u góry, ale kocha każdego z nas, złego człowieka i dobrego.. Każdego.

>Był taki czas, kiedy myślałam, że wszyscy ode mnie się odwrócili, że ludzie źle znoszą moje towarzystwo i robią wszystko, żeby unikać kontaktu ze mną. Czułam samotność. Było mi źle z tego powodu, słysząc cichy chichot na korytarzu szkolnym myślałam, że kogoś znowu rozbawił mój widok. Byłam osobą, którą ciężko było zobaczyć bez uśmiechu, jednak on powoli zaczął schodzić z mojej twarzy, a odwaga i zdecydowanie przerodziły się w nieśmiałość.
Nie miałam nikogo, z kim mogłabym porozmawiać.
Tak było kiedyś.
A teraz? czuję, że Bóg chce mi powiedzieć, że natrafiłam na niewłaściwych ludzi. Czuję też, że to On kazał znajomej z klasy podejść do mnie, żeby rozpocząć rozmowę, kiedy miałam gorszy dzień. Właśnie dzięki Niemu poznałam swoją przyjaciółkę. Nie pałam już energią, tak jak kiedyś. Można powiedzieć, że trochę spoważniałam, ale ta nieśmiałość przybrała pierwotną formę.
"Głowę trzymaj nisko- bądź skromny,
lecz spoglądaj wysoko- bądź ambitny,
miej usta zamknięte- mów roztropnie,
a serce otwarte- miej dobre serce, zwiększaj swoje możliwości."
Teraz nie interesuje mnie opinia innych. Zdarzyło się, że ktoś prosto w twarz mi zaczął dogadywać. Zaśmiałam się. Być może ucieszyło mnie to, że ludzie są na tyle odważni, żeby komuś coś powiedzieć osobiście, a nie, żeby robić to, za plecami.
 Gdyby Bóg był człowiekiem na pewno teraz trzymałby mnie za ramię szepcząc "jestem z Ciebie dumny"

>Bóg jest dla mnie wszystkim, można powiedzieć, że osobą, która prowadzi mnie przez życie. Jestem mu wdzięczna za wszystko, za smutek i za radość, bo to właśnie kształtuje to jakim jestem człowiekiem.

>W wieku 6 lat byłam ogromnym jąkałą. Nie umiałam się wysłowić, a powiedzenie dłuższego zdania zadawało mi dużo trudu. Rok później Bóg dał mi gitarę i jakby chciał powiedzieć:
 "kiedyś mi za to podziękujesz"
Rzeczywiście, gram już 7 lat i dalej zastanawiam się jak mu za to podziękować.

>Bóg odgrywa dla mnie taką samą rolę jak dla każdego katolika. Wierzę mu, ufam, że spotkam go po śmierci. Wiem, ze zawsze jest przy mnie i że to jemu zawdzięczam wszystko co mam. Umarł na krzyżu również za mnie. Odgrywa w moim życiu dość sporą rolę, ale nie powiedziałabym, ze jest tematem priorytetowym. Moja osobista wiara różni się od zwykłego katolicyzmu tym, że ja nie uznaję kultu relikwii i obrazów. Szczerze powiedziawszy nie rozumiem też tego, ze ktoś jest święty, ktoś błogosławiony.  Nie ma to dla mnie zupełnie sensu.

       Dorastanie to czas, kiedy wiele razy miewamy wątpliwości co do istnienia Boga. Możemy wybrać wtedy dwie drogi :
~żyć z Bogiem,
~żyć bez Boga.
Każdy musi wybrać sam. Bohaterka filmu mimo tego, że jej stan był fatalny nie poddawała się. Wierzyła w Boga całą sobą, nawróciła nawet koleżankę poznaną w klinice.
     Niektórzy uważają, że Boga nie ma, ponieważ doświadczyli w życiu dużo cierpienia i nie dostali pomocy. Często też uważają, że Boga nie ma, bo istnieje coś takiego jak gwałt, kradzież, morderstwo oraz wiele innych. Natomiast warto się nad tym trochę bardziej zastanowić. Życie jest naszym największym darem. Przez całe swoje istnienie doświadczamy smutku i radości. Można powiedzieć, że na tym życie się opiera. Kiedy jest nam źle możemy pocieszać się tym, że ktoś patrzy na nas z góry, że nie jesteśmy sami, chociaż Go nie widzimy. Może właśnie dlatego tak mamy, bo Bóg uważa, że jesteśmy w stanie poradzić sobie ze złem, które nas spotyka? Może uważa, że lepiej umrzeć stojąc, niż żyć na kolanach? A może uważa, że dasz sobie radę ze wszystkim? Może przez to chce Ci pokazać, że nigdy nie będzie idealnie i chce, żebyś doceniał chwile, w których jest dobrze?
      Wiara to indywidualna sprawa każdego człowieka, ale właśnie ona łączy wielu. Ta sama wiara, te same poglądy, taki sam tok myślenia - to jest coś, co potrafi zbliżyć do siebie ludzi. Kiedy jest dobrze mamy wielu przyjaciół, ale kiedy czujemy się gorzej nagle każdy znika  - właśnie wtedy Bóg zsyła na naszą drogę tych najlepszych ludzi. Przyjaciele mogą być naszymi aniołami stróżami, których zesłał Bóg po to, żebyśmy nie czuli się sami.
      Wiara daje nam nadzieję, a nadzieja daje nam sens życia, czyli cel,  który tworzy motywację, a motywacja pomaga nam żyć, kiedy mamy motywację łatwiej nam jest wykonywać daną czynność.
       Jeśli wierzysz w Boga, musisz wierzyć ciągle - nie tylko, kiedy jest dobrze lub, kiedy jest źle. Pamiętaj, gdy opuszcza Cię szczęście, nie oznacza to, że opuścił Cię też Bóg.
 Teraz,  musisz wybrać czy chcesz żyć z Bogiem, tak jak Annabel, czy też nie.